Jak wygląda "karczoch zwyczajny", czyli zielone warzywko z "niby-łuskami", każdy może sprawdzić w markecie na dziale warzywnym. Niektórzy widzieli to cudeńko na talerzu. Nieliczni weszli w kontakt z tą roślinką podczas jej uprawy. Jednak doświadczyć kontaktu z podróbą karczoszka z pewnością nie każdemu było dane, a jest to dobry sposób do osiągnięcia spokoju, ukojenia lub... rozstroju nerwowego przez niecierpliwych. Ja, z racji silnej potrzeby zajęcia czymś rąk, po prawie rocznej przerwie wróciłam do produkcji bombek-karczochów. Są proste w wykonaniu, lecz trochę praco- i czasochłonne. Ale cóż znaczy parę filmów "niedooglądanych", kilka ranek "poszpilkowych", skoro dzięki naszej cierpliwości, już niedługo stroik bożonarodzeniowy spojrzy na nas kolorowym okiem?
To moje pierwsze bombki-karczochy w tym roku. Zawsze na początku mam problem z odnalezieniem "Ducha Świąt" co w moim przypadku objawia się kompletnym brakiem koncepcji w doborze kolorków. Ale z każdym kolejnym "dziełem" będzie coraz lepiej!
Dla niewtajemniczonych rada: nie należy przejmować się niewielkimi nierównościami zębów, ponieważ w gotowej bombce tego nie widać (chyba że ktoś przewiduje wizytę pedanta z miarką... zzzz...). Lepsze szpilki krótsze-13 mm (łatwiej "wchodzą" w styropian i wyrób jest lżejszy).
Moja wesoła karczoszkowa gromadka.
Dwie odsłony "Maluchów". Niby takie same ale inne...
"Starszak"z szyszkami. Ktoś musi być tu szefem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i pozostawienie znaku po sobie w postaci komentarza. Pozdrawiam serdecznie :)