menu

wtorek, 24 grudnia 2013



Chciałam podziękować wszystkim moim Obserwatorom i zaglądaczom za odwiedzanie mojego bloga(chociaż ostatnio było cieniutko z postami), za zostawianie miłych słów i za to że po prostu jesteście :D

A ze względu na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia życzę Wam i Waszym Rodzinom Zdrowia, Radości i Spokoju w nadchodzących dniach.

Wesołych Świąt





piątek, 20 grudnia 2013

Straszna historia nr 009

Bardzo daleko, w gęstym lesie,
Gdzie echo wybitnie daleko niesie,
Pośród wielu iglastych drzew,
Rósł jeden mały liściasty krzew.
Nie widział często słoneczka,
Nie docierała do niego rzeczka,
Nie było w pobliżu żadnych atrakcji,
Więc krzew czasem doznawał frustracji.
Stał w cieniu w zimie i w lecie,
Nic nie wiedział o wielkim świecie.
Myślał, że jest niepowtarzalny
Lecz dla nas wydawałby się banalny.
Jednak coś się zmieniło razu pewnego,
Zobaczył nagle człeka dziwnego.
Nie miał złych przeczuć żadnych,
Więc człek ten wydał mu się... ładny.
Na jego ramieniu coś się błyszczało,
Jakby słoneczko wesołe się śmiało,
Radosny promień rozbłyskał w oku,
I rozświetlał głębie mroku.
Człek spojrzał na krzew radosny,
Który przybrał barwy wiosny.
Zamachnął się przedmiotem błyszczącym
Aż krzew... uległ siłą tnącym...


Las w wersji dla "lubiących naturę inaczej" :p

Opadłe listki wśród świeć (jeszcze bez blasku, ale już niedługo... :)

wtorek, 5 listopada 2013

Oskubaniec

Cóż mogę powiedzieć... miał być piękny, dostojny indor na dziękczynne święto (nie w naszej tradycji, ale lubię wszystkie święta, a szczególnie te, kiedy nigdzie nie trzeba iść :)))) a wyszedł oskubany ptak niewiadomego gatunku.
No nie zdążyłam (znowu!!!) wyhaftować na czas miesiąca z kalendarza Lizzie Kate. Ale teraz wieczory długie i ciemne. Nie chce się nigdzie wychodzić, więc jest szansa, że w grudniu pójdzie mi lepiej :)))


Bardzo mroczna strona indyka....

poniedziałek, 21 października 2013

Straszna historia nr 008

podtytuł: Jak z prawdziwego nicponia zrobić kozaka!!!

Jak wieść gminna niesie,
W drewnianym domku przy lesie,
W pewien mglisty poranek,
Wyszedł Stary Grzyb na ganek.
Usiadł on ciężko na ławce,
I zamyślił się przy porannej kawce.
A kłopot miał niemały
I stąd jego frasunek cały.
Miał on bowiem czterech synów w domu
Ale żaden z nich nie chciał pomagać nikomu.
Wszystko z lodówki wyżerali,
Żadną pracą rąk nie kalali.
Leniuchy wstrętne z nich były!
A grubi! Może stąd nie mieli siły?
Grzyb myślał co zrobić z urwisami
I już skończyć ze swymi troskami.
Wtem przyszedł mu pomysł do głowy,
Żeby wysłać ich do lasu na łowy.
Niech zobaczą jakie ciężkie życie w borze,
Kiedy jeden drugiemu nie pomoże.
Zbudził chłopców i wyprawił w knieje.
A ile się przy tym nasłuchał! Włos siwieje!
Synów wiele dni nie było,
Ale plotki chodzą, że im się powodziło.
Zbudowali szałas, zbierali jagódki,
W słodkim leśnym miodzie topili smutki.
Czasem coś upolowali, z piór oskubali,
Upiekli, ugotowali i z głodu nie przymierali.
Leśne życie ich zahartowało
I tak przetrwali jesień całą.
Twarze im się wydłużyły, schudli, zmężnieli,
Na zimę do domu wrócili.
Grzyb cieszył się z ich odmiany,
Bo wrócili nie ciapciusie, a Pany!
I pogrzebano stare smutki,
Bo każdy z synów był jak ojciec ładniutki.


Rodzina Grzybów w pewien smutny, mglisty poranek :(

Ta sama rodzina po leśnej transformacji :)

wtorek, 8 października 2013

Łazienkowce pospolite na salonach

Czasem przychodzi taki moment, kiedy chciałoby się stworzyć coś "wiekopomnego", a tu ani pomysłu nie ma, ani zapału... są tylko chęci. Bywa, że przeszkodą jest trywialny brak materiałów do stworzenia czegoś "wielkiego", więc trzeba zadowolić się tym, co jest na wysokości oczu. A na wysokości moich oczu czasem znajdują się białe, gładkie i błyszczące płytki w mojej łazience. Kiedyś synapsy mi zaskoczyły (oj, leniwce z nich straszne, ale czasem dają radę!!!) Pomyślałam, podrapałam się po głowie i zabrałam moje autko na wycieczkę krajoznawczą w poszukiwaniu ładnych płytek (bo przecież ze ściany nie będę rwała ;). Ponieważ takie twory mieszczą się w haśle "ceramika", więc poszły w ruch farby do tegoż podłoża. A że najprostsze do namalowania są kwiatki, więc temat sam się przywlókł i jakoś tak wyszło...
Płytki trzymają się dość pewnie na zwykłych haczykach do szafek wiszących, mocowanych przy użyciu kleju dwuskładnikowego "do wszystkiego" (wiszą już 2 tygodnie i nie odpadają, znaczy klej świetnie trzyma :)))
Zdjęcia zrobione na biegu, więc jakość jak zwykle płoży nisko niczym mech... Prace prezentowałam na wystawie w MDK-u myszkowskim. Wystawa jeszcze trwa, ale już niedługo płytki znowu będą zbierały u mnie kurz :p


Cóż mogło być innego na moim obrazku jak nie polne badyle???

 Bardzo starałam się namalować jakieś dostojne kwiaty, ale cóż... ręka zawsze postawi na swoim...

 Owocki namalowane do jednej ze Strasznych Historii, ale również "z potrzeby serca"

Tak ceramiczne obrazki prezentują się na ścianie sali wystawowej

sobota, 5 października 2013

Małe oszukaństwo :p

No nie zdążyłam!!! Za dużo spraw na głowie, za dużo czasu marnowanego na inne rzeczy. I właśnie dlatego nie wykrzyżykowałam na czas kolejnego obrazeczka z kalendarza Lizzie Kate :( Ale ponieważ zaczęłam i jest to co najważniejsze, czyli nazwa miesiąca, to wklejam zdjęcie do spisu pozostałych hafcików tego rodzaju. Takie moje małe oszukaństwo :p


Dodatkowo wklejam moje poduszki z poprzednich hafcików. Zdjęcia jak zwykle fatalne, robione na szybko :(



czwartek, 5 września 2013

6. I znowu nastał czwartek...

Tak właśnie objawia się mój "słomiany zapał". Inna opcja to taka, że złośliwy LEŃ zamieszkał w moim domu i cały czas wyszukuje mi inne zajęcia, nie pozwalając wywiązywać się z podjętych zobowiązań. A chodzi tu o SAL u Diany, piękny samplerek, który porzuciłam prawie przy finiszu. Ale oto nastał pewien czwartek, kiedy w mojej przepełnionej informacjami łepetynie zakołatała myśl: "czwartek... hmmm..." Wyciągnęłam z koszyka wzorek, pomachałam igiełka i właśnie prezentuję efekty przeproszenia się z różyczkami. Jeszcze sporo krzyżyków brakuje, ale w wolnej chwili, powolutku, zakończę obrazeczek :))


 Tak prezentuje się całość w tej chwili

Zbliżenie tego co wykrzyżykowałam ostatnio...

Niespotykanie spokojny domek...

Już wrzesień, czas zebrać owoce w sadzie. a jak ktoś nie ma sadu? To sobie owocki wyszywa z koralików :))
Następny obrazeczek na SAL u Hanulka. Sporo kolorków pozmieniałam, przecież mój domek musi mieć czerwony dach. Granatowe tło do literek wyszło przypadkiem. Zamiast guziczków przyszyłam koraliki.



wtorek, 30 lipca 2013

Krymowanki :)

Ostatnio trochę mnie tu nie było, ponieważ jeździłam po Polsce i po świecie. Zacznę może od Świata. W tym roku byłam tuż za miedzą, znaczy u sąsiadów, znaczy na Ukrainie, znaczy dokładnie na Krymie. Ładnie, ciekawie, kolorowo, pachnąco, upalnie itd. Trochę jakby powrót do Polski lat 90-tych. Zachwyciły mnie kręte drogi po górach, chociaż bardzo się cieszyłam, że nie ja prowadzę auto :) Ciepłe, bardzo czyste morze zrekompensowało kamieniste plaże parzące stopy. A przyroda!!! No i nie było komarów :D
Trochę zdjęć przyniosłam, to się pochwalę:

Pałac Liwadyjski w Jałcie i sławne trzy palmy

 Jaskółcze Gniazdo w Jałcie widziane od strony morza

Sudak. Też tam się smażyłam :)

Sudak. Twierdza Genueńczyków. Na moje oko Chiński Mur w miniaturze


Bakczysaraj. Pałac Chana Krymskiego. Meczet i Fontanna Łez.

Cerkiew na górce. Czasem takie perełki rzucają się w oczy i mordka sama się cieszy :)

Górki i pagórki widziane z auta

Księżycowe pożegnanie dnia...

piątek, 5 lipca 2013

Ja to mam farta :))

Ten post dotyczy moich spóźnionych przeżyć z połowy czerwca. Sorry, ale jakoś nie mogłam się zabrać do pisania, a raczej do siedzenia w domu, bo przewrotne słońce (nie, żebym narzekała) wyciągało mnie z chłodnych murów mojej twierdzy.


Już ponad miesiąc temu miałam szczęście w Niespodziankowym Candy u Hogis. Troszeczkę poczekałam no i przyszła do mnie wyczekiwana paczuszka. A w środku same CUDEŃKA!!! A największą niespodzianką było pudełeczko (trochę decu i trochę jakby bejca?) i mój nick pisany z małej litery, dokładnie tak jak powinno być :))) A na wieczku piękne bzy, odrobina lawendy i delikatny motyl. Niektóre detale posmarowane transparentnym żelem czy jakimś lakierem co nadaje obrazkowi trójwymiarowości (a tak po ludzku, wypukłe w dotyku i wszyscy chcą macać moje pudełko zzzz....).  Do kompletu dostałam koralikową bransoletkę w bardzo neutralnych kolorach, więc pasującą do wszystkiego. Zdjęcia mam jak zawsze kiepskie, wiec gdyby ktoś chciał obejrzeć (już!!!) moje cacuszko dokładnie, to zapraszam TU do Hogis.
Poza cudeńkami w paczce były: ładniutkie serwetki do decu, drukowana fliselina (czy coś podobnego) jakiej nigdy dotąd moje oczy nie oglądały :) i masa przydasiów na ozdoby. Nawet herbatki na poprawę nastroju dostałam! Muszę przyznać, że Niespodzianka sprawiła mi ogromną radość!!!
A teraz się chwalę:


Pudełeczko z moim nickiem (i całe szczęście, bo już widziałam niejedne chętne łapki i proszący wzrok) i bransoletka do kompletu :))

Wszystko co dostałam od Hogis

Przydasie, sztuk bardzo wiele :))))

Serwetki w ilości mnogiej i wszystkie piękne

SAL-owo i arbuzowo

Ja wiedziałam, że tak będzie!!! Zaczęło się lato, dzień długi, więc nie mogę usiedzieć w domu. A na tym najbardziej cierpi mój blog :( Inna sprawa, że jak się posiada internet na modem, to limit transferu kończy się niezwykle szybko. Ale do rzeczy. Do dziś jest termin wklejania swoich wypocin krzyżykowych na SAL u Hanulka. Wzorek lipcowy jest niezwykle smakowity :p Nie wyszyłam much, bo jakoś nie jestem przekonana do tych insektów... A pestki są biała, jak we wzorku (aczkolwiek ja, jako jedna z niewielu znanych mi osób, uwielbiam konsumować czarne arbuzowe pestki ;)))



piątek, 14 czerwca 2013

Ku chwale.. i ogólnemu dobru..

Jakiś czas temu, będąc na kółku plastycznym, zostałam "poproszona" (tzn. Szefowa naszego kółka wjechała mi na ambicję i mogłam jedynie pomarudzić sobie pod nosem robiąc co było do zrobienia) o narysowanie dwóch obrazeczków. Z dzieł tych miały być zrobione pocztówki i rozdawane dzieciom w dniu ich święta. Nie wiem czy tak właśnie było, ale na stronie Miasta M. znalazłam info o tym. Obrazki narysowałam suchymi kredkami pastelowymi. Mam nadzieję, że (po)tworki nie straszą po nocach obdarowanych nimi dzieci :)


Domki, ostatnio częsty motyw w moich rysunkach, czy szytych obrazkach.

Tulipany, ponieważ są zawsze wdzięczne i motyle na nie lecą :))

  
Cztery prace (również moich Koleżanek), z których zrobiono kartki. I... kartka podpisana moim nazwiskiem :D

czwartek, 13 czerwca 2013

Kartkowe wprawki

Popełniłam kilka kartek. Wklejam dwie z nich.
Jedna jest z ptakiem, którego wygrałam w Candy u Qsłońcu :) Tło zrobiłam z trzech kolorów tapet. Kwiatki wycięłam z papieru do pakowania prezentów. Oczywiście w ruch poszły profilowane nożyczki i dziurkacz brzegowy-mój ostatni nabytek :)
Druga kartka jest inspirowana Dyktandem Kartkowym Teo w Diabelskim Młynie. (Tu jestem wśród innych uczestników zabawy) Kartka jest przeznaczona dla Kogoś, kto doskonale wie, że jestem Czekająca... A materiały to: tapeta, wertikal, papierowa serwetka. Lala pomalowana kredkami i długopisem. A te okropne błyszczące zacieki to konturówka do malowania porcelany...




5. Czwartek SAL u Diany

Dawno mnie nie było na blogu, ale to wszystko przez niefortunne zrządzenia losu. A raczej przez... moją niefrasobliwość. Mam neta przez modem i wszystko przedwcześnie wytraciłam. Teraz spróbuję troszkę nadrobić. Zaczynam od zobowiązania, czyli SAL-u u Diany. Przez dwa tygodnie przybyło trochę. Nie ma konturków, więc czasem nie widać co jest na obrazku :)))


czwartek, 30 maja 2013

4. Czwartek SAL u Diany

Nastał czwartek, wiec czas na prezentacje moich "wypocin" krzyżykowych. Ostatnio tak się jakoś układało, że tylko w czwartki mam czas na haftowanie, więc wszystko co przybyło od poprzedniego razu powstało właśnie dzisiaj. Jeszcze nie ma wszystkich konturów, a bez nich praca wygląda dość smętnie. Ogródek już prawie opielony, jeszcze muszę dom wybudować, żeby gości zaprosić na kawę :)
Zmieniłam w paru miejscach kolor, np rzepki (czy to są rzodkiewki?). Postaram się zrobić następne zdjęcie w dzień, żeby lepiej było widać kolorki :)



środa, 29 maja 2013

Bzik w zewnętrznym kolorze tęczy

Czy wspominałam już, że mam "ciągoty" do kwiatów? Nawet nie chodzi o ich dostawanie, bardziej o posiadanie ładnych okazów. Nie zawsze mogę mieć żywe, wiec je maluję, robię z bibuły, z wiórów osikowych, na szydełku, haftuję itp. Jakoś tak samo wyszło, że najbardziej lubię polne kwiaty, szczególnie maki. Dziwne, bo czerwień w swoim ubiorze czy otoczeniu toleruję, ale niekoniecznie lubię. Ale maki, z czego i jak bym je nie robiła, zawsze mi wychodzą. Mam pewną teorię na temat mojej miłości do niej. Po pierwsze, nie mogę ich posiadać w stanie żywym, ponieważ kiedy je przynoszę do domu, one od razu wyglądają jak żałosne szczątki makowej sukni balowej po bardzo burzliwym wieczorze. Po wtóre, na moim balkonie w skrzynce nie chcą rosnąc, więc są dla mnie niejako "nieosiągalne". Wiem, że moja "miłość" do nich jest tylko jednostronna i absolutnie nieodwzajemniona, ale cóż, może właśnie dlatego bardziej ich pożądam? Jednak jest w tym wszystkim jedna rysa, która właśnie została zadana memu sercu w tym tygodniu. A było to tak:
Od paru lat zazdrościłam różnym osobom, że pięknie malują akwarelkami. Zapragnęłam, zawzięłam się, kupiłam sobie podstawowy zestaw farb i odpowiedni papier. Nabyłam również nowy pędzelek, żeby nie było, że nieprofesjonalnie podchodzę do tematu. Poobserwowałam znajomych w jaki sposób malują tymi farbami. Znowu pomyślałam. Trochę to wszystko trwało. Aż tu szefowa naszego kółka plastycznego postraszyła mnie, że zrobi mi wystawę indywidualną. No i się zaczęło szukanie weny tu i ówdzie. Stworzyłam makowego (po)twora i co się dowiedziałam? Że zero we mnie delikatności i że siepię farbą jak cepem... buuuu ;(  Hmmm... I dostałam radę: "Benia, ty lepiej zostań przy olejach".  Więc skoro już i tak maki na wystawę nie pójdą, to przynajmniej tu je sobie "powieszę".

 Tytuł: maki; podtytuł: żałosne wykonanie cudownej wizji Beni

Na poprawę nastroju po poprzednim depresyjnym obrazie: maki z Wiednia, świeżutkie, ledwie w zeszły weekend cyknięte :)



 Troszkę polskich maków cykniętych tu i ówdzie

 Żeby trochę tą czerwoność zmącić przyniosłam chabry, które też nie zawisną nigdzie...