Ale od początku. Bawiąc z krótką wizytą u moich Rodziców, przyjrzałam się uważnie tworowi zwanemu "karmnikiem". Do stołówki przybyło kilku chętnych na obiadek. Jednak z powodu dobrych warunków pogodowych, głównie z braku śniegu, nie było tłoku. Ba, wręcz były momenty absolutnego bezruchu. Po kilku falstartach udało mi się przyłapać posilające się ptaki na gorącym uczynku. Z ustnego przekazu głównego ptasiego Obserwatora wiem, że ten osobnik przylatuje do karmnika od niedawna. Osobiście nie odróżniam od siebie pojedynczych egzemplarzy ptaków należących do jednego gatunku. Nadal wszystkie są ciemne, szarawe i dla nie wyglądają jak Wróble.
Zdjęcie Trznadla nie wyszło... buuuu...
Na otarcie łez wklejam kilka Sikorek :)
Nasza tegoroczna "ptasia stołówka" :))
Dzwoniec złapany z ukrycia. Jakaś płochliwa sztuka się trafiła...
Zbliżają się powoli, nieśmiało. Coraz ich więcej. Już zauważyły i...
Nie zważając na przeciwnika, przedzierają się do środka, aby uszczknąć najsmaczniejszy kąsek. Ach, cóż za niesłychane piętrowe kombinacje tworzą, godne najlepszych mistrzów akrobatyki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i pozostawienie znaku po sobie w postaci komentarza. Pozdrawiam serdecznie :)