menu

środa, 12 września 2012

Małe lub duże lecz jednak PODRÓŻE

Korzystając z ciepłych dni dogorywającego lata, wraz z kumpelą, wybrałam się do Tarnowskich Gór. Plan z założenia był napięty. A to zamek, a to sztolnia, a to żurek w chlebie, a to inne równie ciekawe atrakcje. Oczywiście, jak zawsze z idealnie dogranego planu został tylko cel podróży. Ale po kolei. Zamek, jak na rekonstrukcję, wart zwiedzenia. Bardzo zadbany, okazały, pełen uroczych mebelków (a te sekretarzyki z milionem skrytek!!! teraz nareszcie wiem "co miał autor na myśli" opierając swą niejedną kryminalną intrygę o banalny - jak zawsze myślałam - mebel). Po prostu "zachorowałam" na takie cudeńko. Niestety, te niezwykłe egzemplarze nie są moje, więc zdjęć nie wkleję.
Po wyjściu, no oczywiście, że to trzeba mieć beniowe szczęście, no po prostu i najzwyczajniej w świecie KAT się do mnie przyczepił. Najsampierw chciał mi uciąć głowę, bom ponoć podejrzana o czary, a potem chciał mi "przyjemność" robić na... łożu...? Cóż... polecam materiał zdjęciowy na obaczenie jaki to los chciał mi zgotować... :(
Kiedy już udało nam się wymknąć z rąk "uroczego" KATA, dla poprawy nastroju i podniesienia swojego ego, wzięłyśmy udział w festynowych konkursach. Mojej koleżance całkiem dobrze szło. Trafiła z łuku w tarczę. I to nawet dwa razy. Ja ino raz i to w nogę od stojaka tarczowego (niestety nie uwiecznione na zdjęciu, a szkoda. Powiesiłabym na ścianie i zależnie od sytuacji mówiła sobie: "jesteś boska, taka celność, nono..." lub "......." wzdychając z bezsilności). Dzidą do główki kapusty umieszczonej na pieńku nawet dorzuciłam, lecz niestety, kapusta była chyba jakby trochę żywa i umykała przed moimi ciosami. Malowany na desce dzik też uszedł z życiem. Cóż, dobrze dla mnie, że nastały czasy marketów. Toż ja wiecznie głodna bym chodziła!!!
A dalsze plany wycieczkowe jak zwykle posypały się. Za dobrze się siedziało w knajpce. Za dobre jedzonko. A na efekty nie trzeba było długo czekać. Podziwianie sztolni przez zamknięte kraty wyczerpało nas doszczętnie. Jednak nie na długo. W drodze powrotnej powstał następny WIELKI PLAN WYCIECZKOWY :)


Bardzo katowski topór...

Bardzo katowskie łoże...


Tu jest miejsce na zdjęcie tarczy łuczniczej i kapusty. Niestety, cyknęłam je nie swoim aparatem i czekam na wymianę zdjęciową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i pozostawienie znaku po sobie w postaci komentarza. Pozdrawiam serdecznie :)