menu

poniedziałek, 4 lutego 2013

Powolutku, drobnymi kroczkami...

Pomalutku, po cichutku, bardzo niespiesznie, nadchodzi wiosna. A skąd wiem? Z wnikliwych obserwacji ptaków. Niedawno było ich zbiorowe liczenie. Ale ja w sumie nie o tym... W moim domu, odkąd pamiętam, w okresie zimowym była wywieszana słoninka dla Sikorek. Czasem byliśmy dumnymi posiadaczami karmnika pełnego ptasich specjałów, a czasem ptasia stołówka ulegała rozmontowaniu. W tym roku moi Rodzice znów otworzyli na balkonie karmnikowy bankiet. Biedne, zmarznięte ptaszyny, jak tylko dowiedziały się o otwarciu sezonu dokarmiania, zaczęły tłumnie przybywa w gościnę. Wszystkie szare, zalęknione, na początku nieśmiałe, potem walczące o lepsze miejsce przy "stole". Po pewnym czasie moja Rodzicielka zaczęła przyglądać się uważnie małym łakomczuchom, porównywać z obrazkami na necie i dokonała odkrycia. Do naszej stołówki uczęszcza wiele ptaszków. Aż tu nagle, wśród tej zbieraniny, dało się wyróżnić parę egzemplarzy Trznadli (ja, jako typowe dziecko z blokowiska, usłyszałam o takim ptaszku po raz pierwszy). Na początku Trznadle są szare, a im bliżej wiosny, żeby podobać się ptasim panną, łebki i kuperki ptasich panów mienią się złotem i żółcią. Czasem takim rdzawym cynamonem... I takiego właśnie upierzenia nabrały już nasi pożeracze ziarenek. Znaczy IDZIE WIOSNA!!!
Parę dni temu stopniały śniegi i głodomorów już mniej w naszym karmniku, dlatego wyszyłam dla mojej Mamy, jej osobistego Trznadla. Może z czasem dochowa się większej gromadki ptaszków...


Wzorek pochodzi z kalendarza "Nelson's World" z 2010 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i pozostawienie znaku po sobie w postaci komentarza. Pozdrawiam serdecznie :)