Parę lat temu, będąc na jednym z naszych plenerów malarskich na ziemi kieleckiej, zostaliśmy zaszczyceni udzieleniem wywiadu do tamtejszego radia. Wszystko było ładnie i jak trzeba. Pytania, odpowiedzi itp. Naglę słyszę, jak p. dziennikarka pyta moją koleżankę "Dlaczego Pani namalowała ul?" Na co moja koleżanka z równą powagą odpowiada "Bo lubię pszczoły." Wymazałam czym prędzej z pamięci moje wspomnienia z dni poprzednich i nie ryknęłam śmiechem. A śmieszy mnie to do dziś, ponieważ po pierwsze, moim zdaniem dyskusja z artystą o temacie pracy jest hmmm, dziwna. Porozmawiać można o tym, czy obraz się podoba czy nie. Czepić się można kadru, ale temat, jeżeli nie jest narzucony z góry, jest według upodobań twórcy. Po wtóre, żeby nie biegać zbyt daleko od domu, malowałyśmy na tyłach podwórka siedząc w jedynym tam cieniu. Wybór tematów był bardzo mocno ograniczony do uli, stodółki i kwiatków. Im dłużej tam siedziałyśmy, tym te kwiatki bardziej pachniały, w ulach milej pszczoły brzęczały, a stodółka cóż, stała jak skała i gadać z nami nie chciała...
Do tej pory na hasło "bo lubię pszczoły" z mojego gardła wydobywa się rechot...
Tu jest mój czerwiec wyhaftowany.
A tu wszystkie moje dotychczas wyhaftowane obrazeczki w SAL-u u Hanulki
Wszystko jest wyszywane muliną Ariadną dobieraną "na oko"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i pozostawienie znaku po sobie w postaci komentarza. Pozdrawiam serdecznie :)