Czasem tak bywa, że coś na pozór zwyczajne, przyciągnie nasz wzrok, zachwyci swą niezwykłością, zatrzyma na dłuższą chwile. Czasem wrażenie jest tak ulotne, że dokładnie nie wiadomo o co chodzi. Właśnie doznałam tego niedawno. Kilka suchych kwiatów z białymi czapkami przypomniało mi o pewnej LATARENCE. Nie wiem skąd się wzięli ludzie niosący światło na wrocławskim rynku, ale spotkanie ich było tak niezwykłe, ze aż mnie przytkało. Może krótkie śledzenie ich poczynań nie było w porządku, ale jakże miałam uwolnić się od czaru jaki wokół siebie roztaczała magiczna latarenka? Wszak wyglądało to jakby wyszli z dawnych opowieści...
Moje latarenki kwiatowe. Nie pamiętam nazw dwóch pierwszych, ale trzecie to miechunka :D
Wrocław bez krasnala?!!! Więc przyprowadziłam łobuza rozkręcającego lampy :D
hej super blog, świetnie piszesz a mówiłaś że tylko wstawiasz zdjęcia, oj ja mam tylko zdjęcia
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dzięki wielkie. Ty za to masz duuuużo zdjęć, a u mnie z tym słabo :p
Usuń