menu

piątek, 13 czerwca 2014

Co wącha królowa Charlotta w swym ogrodzie...

Zwiedzając różne zakątki świata, najbardziej lubię zaglądać ludziom do ogrodów. Co też mają ciekawego, czy jakieś warzywa-giganty, niebywale piękne kwiaty czy też cudne krzewy o niespotykanym wyglądzie. Ostatnio odwiedziłam Berlin. Obowiązkowa wycieczka po parkach i ogrodach i... ach cóż widzę!!! W przebogato zdobionym pałacu Charlottenburg królowa Charlotta w pięknej złoconej donicy ma...

nie magnolie upojnie pachnące i różane krzewy cudnie wyglądające 

nie rododendrony królewskie, czy inne kwiaty, których nawet nazw nie znam


nawet nie polne kwiaty przyciągające oko swym niepozornym urokiem

Na cudnych pałacowych dziedzińcach kwitną znane nam i już trochę opatrzone PELARGONIE!!! Idąc tym tropem, większość z nas ma prawdziwie królewskie kwiaty na balkonach, tarasach i w ogrodach :D

w tle Pałac Charlottenburg, Berlin

A widział ktoś takie anomalie na wiosnę?

Nabyłam rower drogą kupna. Niby nic ciekawego, niby większość z nas posiada, niby proza życia. Jednak z moim rowerem przyszła do mnie garść niespodzianek. Na każdej przejażdżce coś ciekawego zobaczę, zauważę lub znajdę. Często są to tylko wrażenia wzrokowe, ponieważ rowerem można wjechać w prawie każdą dziurę niedostępną dla auta, a na piechotę zazwyczaj za daleko. Na jednej z majowych wycieczek spadło na mnie ZASKOCZENIE w postaci... grzybów. Odróżniam sześć rodzajów grzybów jadalnych od całej reszty, których nie znam, nie jestem pewna lub po prostu źle im spod kapelusza patrzy i nie biorę. Kiedy stanęłam na poboczu leśnej dróżki, kiedy szukałam spokojnej traweczki, żeby tam odsapnąć i wyrównać oddech, kiedy błędnym wzrokiem zatoczyłam dookoła, moje oczy natrafiły na znajomy kształt. Zanim pomyślałam, że to trochę nie ta pora roku, to już łapki same się wepchały pod brązowy kapelusik. A jak przystało na zajączki, grzybki zebrały się w kupkę i czekały aż ktoś je odnajdzie. No i znalazła się taka szczęściara :D
Dodam tylko, że znalazłam je w okolicach Częstochowy. Poszperałam w necie i znalazłam artykuł, że w tym roku właśnie takie anomalie się zdarzają.

 Wiem, że to zbrodnia wyrywać grzybki ze wszystkimi korzonkami, ale to był impuls... no i na wycieczki rowerowe nie biorę sprzętu ostrego :/

No dobra, przyznam się... włożyłam je w bluzę od dresu i spadły mi z roweru, dlatego mają takie obskrobane kapelusiki :p

Jak się nie ma, co się lubi...

Z powodu chronicznego braku czasu zaniedbałam moją radosną twórczość. Ale żeby nie było tutaj tak ubogo, wkleję trochę zdjęć :D

Jako typowe dziecko blokowiska, bez własnego poletka, bez ogródka, posiadając tylko namiastkę tarasu potocznie zwanego "balkonem", cieszę się z każdego kawałka zielonej oazy, jaką na owym balkonie da się stworzyć. A możliwości są, tylko trzeba je zrealizować i... pielęgnować. Ze swojego kawałka przestrzeni za oknem bardzo dobrze korzysta moja Siostra Cioteczna. Połączyła przyjemne z pożytecznym i wyhodowała cudowne kwiatki o urzekającym zapachu i... smaku. Stała się posiadaczką małej balkonowej plantacji truskawek i poziomek doniczkowych. Ekologiczne i pachnące czerwone kuleczki cieszą nie tylko oczy ale i kubki smakowe.
Owoce dzielnie zniosły najazd "krewnych i znajomych Królika"(tzn. głupio było wszystkie od razu pożreć :p) i nadal cieszą oczy swojej właścicielki.

 Niewielkie rozmiary krzaczków świadczą o bardzo naturalnym ich pielęgnowaniu. Tylko słońce i woda :D

 Truskawki na wysokości 4 piętra smakują najlepiej i mają odpowiednie nasłonecznienie :D

Wstrętna mała mucha, która twierdziła, że "była tu pierwsza"!!! eh...