Cóż mogę powiedzieć... miał być piękny, dostojny indor na dziękczynne święto (nie w naszej tradycji, ale lubię wszystkie święta, a szczególnie te, kiedy nigdzie nie trzeba iść :)))) a wyszedł oskubany ptak niewiadomego gatunku.
No nie zdążyłam (znowu!!!) wyhaftować na czas miesiąca z kalendarza Lizzie Kate. Ale teraz wieczory długie i ciemne. Nie chce się nigdzie wychodzić, więc jest szansa, że w grudniu pójdzie mi lepiej :)))
Bardzo mroczna strona indyka....