menu

niedziela, 31 marca 2013

Wielkanocnie...

Przyszłam na chwilkę, żeby przylepić życzenia Wielkanocne. Nie są mojego autorstwa, dostałam je sms-em. Warte są przeczytania, ponieważ oddają... ducha obecnych Świąt i aury miłościwie nam panującą na zewnątrz :)

Przez śnieżycę zasuwając,
przebija się siny zając.
Za nim jajo dzielnie pędzi,
choć zimówki ktoś mu zwędził.
Pewnie wina to baranka,
bo od rana jest na sankach.
Gdzieś widziano Mikołaja...
to są WIELKANOCNE JAJA!!!

Śnieg nam wszystkim popsuł szyki,
przykrył jaja i koszyki
a kurczakom zmarzły nóżki,
więc się tulą do rzeżuszki.
Lecz choć śnieg nam pada w Święta
i pogoda taka wstrętna
my święconym się dzielimy 
i radości Wam życzymy...


piątek, 29 marca 2013

Ptasie opowieści

Bladym świtem, zupełnie niespodziewanie, bez absolutnie żadnych ostrzeżeń, zostałam wywleczona z mojego ciepłego łóżeczka aby podziwiać... ptaki. Znowu dałam się wkręcić! I to wszystko przez to, że ZNOWU PADA ŚNIEG!! Po krótkiej przerwie w ptasich odwiedzinach, znów rozpoczął się "sezon dokarmiania ptaków". I tym razem nareszcie cyknęłam zdjęcie osławionego Grubodzioba (to ten brązowawy duży ptaszek). Nie mam ani dobrego zoomu w aparacie, ani pięknego tła do zdjęć, ale coś na fotkach widać. 



A w konsumpcji ziaren Grubodziobowi towarzyszą Dzwońce i Czyże.

Dzwoniec gardzący ziarenkami słonecznika.

A to Czyże. Można je odróżnić po "pasiakowych spodniach" i rysunku na skrzydełkach (dla zaawansowanych oglądaczy)

czwartek, 28 marca 2013

Wielkie jajcowanie

Pisanki, pisanki jajka malowane.
Nie ma Wielkanocy bez barwnych pisanek.


Kiedy sięgam do mych dziecięcych wspomnień wielce radosnych, z mego zaśmieconego mózgu wypływa obraz przygotowań do Świąt Wielkiej Nocy. Naszym głównym zajęciem w tym okresie było wyżeranie z garów wszelkich pyszności (i kombinowanie, jak tu nie zostać przy tym przyłapanym); sprzątanie, a raczej znajdowanie różnych, dawno już utraconych przedmiotów oraz malowanie pisanek. Pisanki, nazywane u nas "kraszankami", były najpierw powlekane rozgrzanym woskiem, a potem gotowane w łuskach cebuli. Teraz wiem, że ta technika nazywa się "batik". W naszym domu wosk rozgrzewaliśmy w metalowym pudełeczku po paście do butów. Jako rysik-podajnik wosku, służyła szpilka lub igła. Wzorki były różne, mieliśmy pełną dowolność tworzenia. Tak przygotowane jajca wkładało się do gara z łuskami z cebuli. Te łuski pozyskiwało się przez jakiś miesiąc, a i w sklepie kupując warzywka, trzeba było wybierać te w wielowarstwowych brązowych ubrankach (oczywiście cebulowe golasy co do jednego były spożytkowane przez Święta).  Wszystko to gotowaliśmy baaaardzo długo (chyba z godzinę) na wolnym ogniu. Potem trzeba było jeszcze czekać całą noc, żeby kolor "naszedł". Rano wyciągało się te piękności i przecierało szmatką z tłuszczem, żeby się pisaneczki pięknie błyszczały. A czasem, kiedy zabrakło wosku, na takich czerwonych jajcach wydrapywaliszmy wzorki żyletką. 
Podobno na zielono można w świeżym zbożu gotować, a na fioletowo w burakach. Nigdy nie praktykowałam tego, wiec nie wiem jaki jest efekt tych zabiegów. 
Teraz już nie robimy takich jajeczek, ponieważ: gotującą się cebulę czuć w całym domu; garnek "zachodzi na wieki" od cebulowych łusek; gotowane jajka są mniej trwałe niż wydmuszki - a ostatnio skorupki jajek bardzo "trzaskają" przy gotowaniu; nie mamy wosku, a nawet jak mamy, to lenia też mamy i łatwiej jest zrobić inne jajca.
A niżej wklejam te "inne jajca", zrobione przez moje (och, jakże zdolne) łapki. Oczywiście, że zdjęcia robione "na szybko", jak zwykle zresztą...


Jajca z materiałów naturalne. Owijane bardzo naturalną niteczką i z przylepionymi bardzo naturalnymi sosnowymi nasionkami.

Jajca szydełkowe. Wzorków jest kilka, odrobione z gazetkowych schemacików.

 Jajca karczochowe. Tyle mi się ostało, reszta poszła "w dobre ręce".

Jajca bibułkowe. Z założenia wyprodukowane do podłaźniczki wielkanocnej.

czwartek, 21 marca 2013

Straszna historia nr 002

Ponieważ nadal przebywam w Częstochowie i nawet nie czuję, że mi się po częstochowsku rymuje, przyszłam tu jeszcze jedno moje "marcyDzieło wytrzaśnięte z Kolana" zostawić.

W ogródku przy domu,
nic nie mówiąc nikomu,
swobodnie wyrósł kwiatek,
taki żółty mały gagatek.
Spojrzał w strony obie.
Wiatr wysmagał go po głowie.
Nie myślał sobie za wiele,
ale poczuł się jakoś weselej.
Przyszła Pani, co tym ogródkiem władała
i pomyślała, że takiego żółciaka jeszcze nie miała.
Przyszła Dziewczynka, co na skakance skakała,
na kwiatek zerkała, ale podejść się bała.
Przyszedł Pan, co mieszka niedaleko,
powiedział, że widział takiego za rzeką.
Przyszła Babcia w chustce na głowie.
Wszyscy słuchają co mądrego powie.
A Babcia spojrzała i się roześmiała,
bo w kwiatku Miłka wiosennego rozpoznała!!!


To jest właśnie Miłek wiosenny. Zdjęcie zrobiłam przeszło tydzień temu (7 marca dokładnie) na działce u moich Rodziców. Miałam wkleić od razu, ale spadł śnieg i tak jakoś zniechęcenia doznałam.

A to są inne kwiatki, które też już nie mogą doczekać się wiosny. Co roku mamy tulipany, krokusy, szafirki i żonkile. Jako typowe dziewczę z miasta, zazwyczaj rozpoznaję kwiaty... po ich kwiatach...

A ten kwiatuszek to Ciemiernik. Skarb i ostatnia "zdobycz" mojej Mamy :)

wtorek, 19 marca 2013

Straszna historia nr 001

Daleko daleko,
chyba ze rzeką,
w krzywym domeczku,
ale bez ganeczku,
mieszała pewna dziwaczka,
taka trochę nieboraczka,
taka co to w dzień spała,
a nocami po łąkach biegała,
czasem czegoś szukała,
ale jak znalazła, już tego nie chciała.
Więc to dziewczę szalone,
zapragnęło mieć koronę,
najlepiej błyszczącą,
w oczy się rzucającą,
żeby wszyscy na nią patrzyli
i żeby wszyscy jej zazdrościli.
Ale chociaż już złotą aureolę miała,
to spojrzeń ludzkich nie przyciągała.
Pomyślała, że może jest za mała,
więc idąc podskakiwała.
Biegła przez pola i łąki,
a nad nią śpiewały skowronki.
Nagle krok zmyliła!!!
jedną nogę drugiej podstawiła!!!
"orła" wywinęła!!!
i w stawie zaginęła...
Lecz nie na długo, bo przyszedł rybak młody
i wyciągnął ją z mętnej wody.
A że pięknie błyszczała,
pomyślał "ojej, jaka rybka mała".
I wpuścił biedaczkę do słoja baniastego,
bogato w zieleń urządzonego.
Teraz nieboraczka pływa dzień cały
i myśli, że świat jest jednak wspaniały!!!

 Tu dom, w którym kiedyś Nieboraczka mieszkała.

Tu się wśród innych rybek kąpała.

A tu przytulny kąt na "starość" dostała...
A wszystko to moje (po)twory uszyte przy pomocy mojej cudownej maszyny do szycia z przeróżnych materiałowych resztek. Te wprost przeeecudnej urody "Obrazki" poszły na wystawę rękodzieła :)

piątek, 8 marca 2013

Leszczyna już wywiesiła pranie

Na zewnątrz następuje powolne ocieplenie stosunków ziemio-słonecznych. Zachęceni delikatnymi, cieplejszymi powiewami lekkiego wiaterku, zamieniamy grube szaliki na powiewne apaszki. Buty obniżają się z "dokolannych" na "nadkostkowe". Aż chce się zrobić coś twórczego i zabawnego!! Jednak patrząc na naturę, przychodzą do głowy odmienne myśli. Bo oto Leszczyna pospolita, chcąc przyspieszyć do tej pory powolnie krążące soki, wywiesza na każdej ze swych gałązek pranie. Ty samym powoduje zgrzyt zębów u co wrażliwszych przechodniów, że już czas przystąpić do wiosennych porządków? Na szczęście litościwie nam padający śnieg kieruje nasze myśli na zwykłe tory. A leń "naplecny" nadal poklepuje po ramieniu i ciepłym szeptem kusi "poczytaj jeszcze książeczki, a z praniem poczekaj na słoneczne dni". I tak oto powolutku przybliżamy się do wiosny.





czwartek, 7 marca 2013

Ptaki przyłapane :))

Parę dni temu pisałam o ptakach przybywających na nasz balkon. I oto nagle i zupełnie niespodziewanie, doznałam zaszczytu sfotografowania kilku osobników :))
Ale od początku. Bawiąc z krótką wizytą u moich Rodziców, przyjrzałam się uważnie tworowi zwanemu "karmnikiem". Do stołówki przybyło kilku chętnych na obiadek. Jednak z powodu dobrych warunków pogodowych, głównie z braku śniegu, nie było tłoku. Ba, wręcz były momenty absolutnego bezruchu. Po kilku falstartach udało mi się przyłapać posilające się ptaki na gorącym uczynku. Z ustnego przekazu głównego ptasiego Obserwatora wiem, że ten osobnik przylatuje do karmnika od niedawna. Osobiście nie odróżniam od siebie pojedynczych egzemplarzy ptaków należących do jednego gatunku. Nadal wszystkie są ciemne, szarawe i dla nie wyglądają jak Wróble.
Zdjęcie Trznadla nie wyszło... buuuu...
Na otarcie łez wklejam kilka Sikorek :)


Nasza tegoroczna "ptasia stołówka" :))

Dzwoniec złapany z ukrycia. Jakaś płochliwa sztuka się trafiła...

 Sikorki w akcji

 Zbliżają się powoli, nieśmiało. Coraz ich więcej. Już zauważyły i...

Nie zważając na przeciwnika, przedzierają się do środka, aby uszczknąć najsmaczniejszy kąsek. Ach, cóż za niesłychane piętrowe kombinacje tworzą, godne najlepszych mistrzów akrobatyki...

wtorek, 5 marca 2013

Z matematycznym przytupem

Jeszcze tylko parę wiosen
Jeszcze parę przygód z losem...


Właśnie rozpoczęło się moje skrupulatne odliczanie dni do Świąt. Nie, żebym się ich tak bardzo nie mogła doczekać. Raczej przeliczam i wyliczam dni na: robienie kartek świątecznych, przygotowywanie (po)tworów na wystawę, jakieś sprzątanie w domu :(( i wiele innych czaso- i pracochłonnych rzeczy. W ogóle planowanie to moja specjalność!! Inna rzecz, że z planów zazwyczaj nic mi nie wychodzi. Ale widać tak już być musi w przypadku dziewczęcia urodzonego w niedzielę po 13-tej. Żeby nie było, że u mnie absolutnie żadne plany nie dochodzą do skutku, wklejam kilka zdjęć z przygotowań do robienia kartek świątecznych. Te akurat są tworami z haftu matematycznego. Na razie zrobiłam tylko "przody", czyli to najtrudniejsze. Dalsza produkcja kartek idzie już szybciej.
Schematy do takich kartek można znaleźć w necie. A haft matematyczny jest na tyle  prosty i logiczny, że z małą pomocą (głównie przy nawlekaniu igły :))) mogą już go wykonać dzieci z II/III klasy podstawówki.
Jeszcze tylko wspomnę, że wszystkie wzory z haftu mam jako *.jpg. Gdyby ktoś z Was potrzebował któryś (lub inny, bo mam tego mnóstwo, ale czekają na "lepsze czasy" :))), to proszę o kontakt na maila (adres jest w zakładce "o mnie").


Moje dzieła hafciarskie.

I znowu Króliki!! Ale już ostatnie. Po Świętach przerzucam się na Koty... chyba...

Ostatnie spojrzenie na Kurczaki, ponieważ moja podstępna Siostra wyłudziła je ode mnie... buuu...

"Kwiatki bratki i stokrotki. Dla Malwinki i Dorotki..."

piątek, 1 marca 2013

Marzec SAL-owy

Ja tylko na chwilkę. Wklejam mojego Marca z SAL-u u Hanulki. Brakuje guziczków nad garnkiem, ale niedługo coś tam przyszyję :)

Chciałam przedstawić z imienia mojego krzyżykowego przyjaciela. Jest to skrzat lub raczej gnom, ma na imię Leprechaun i jest z Irlandii. A to co ma w swoim czarnym garnuszku, to nie złoto (ponieważ je przed zimą zakopał na końcu tęczy), tylko pewien napój. Trunek ma złocisty kolor. Ponoć w Irlandii występuje w kolorze zielonym, ale doprawdy, nie widziałam takiego na oczy... Aha, jeszcze dodam, że spożywałam niedawno takiż napój o nazwie "marcowe". Miał moc...