menu

poniedziałek, 31 grudnia 2012

W stronę zachodzącego słońca...

Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, wyruszyłam w mą długą, trzygodzinną podróż pomiędzy województwem Mazowieckim a Śląskim. Mając za przewodnika feerię barw konającego dnia, myślałam o wielu problemach natury egzystencjalnej oraz rzeczy wzniosłych. Z nabożną nostalgią wspominałam chwile bezpowrotnie przeszłe i te wymarzone sytuacje, które jednak nie doszły do spełnienia, a które na wieki pozostaną w moich najskrytszych tęsknotach... Bo cóż można robić jadąc samotnie trzy godziny z rzężącym radiem, kiedy na drodze prawie nie ma ruchu, droga się dłuży, a za oknem, prócz kolorowego zachodu słońca, wionie totalną nuuuudą? Ile piosenek, włączając w to kolędy i pastorałki, jest w stanie przypomnieć sobie i zaśpiewać przeciętnie uzdolniona muzycznie "niestrudzona podróżniczka"? Dlatego obserwacje nieba często są jedynym interesującym aspektem podróży. A jak już jestem przy niebie, to kleję zdjęcie, jakie zrobiłam dwa dni temu. Myślę, że nie było to na "złą wróżbę". Wszak przeżyliśmy kolejny Koniec Świata, co może jeszcze złego Nas spotkać :))
Tak wiem, znowu zdjęcia są w kiepskiej jakości, ale niestety, jeszcze się nie dorobiłam żadnego "wypasiucha" i cykam zdjęcia moim małym aparacikiem o zdecydowanie turystycznym przeznaczeniu.

Krwawy zachód słońca cyknięty nad naszym osiedlem

Co się Wam kojarzy patrząc na układ chmur? Usta? Serce? A może coś innego równie interesującego? Pomimo koloru nieba, może to dobra wróżba na Nowy Rok...

wtorek, 25 grudnia 2012

Przedwcześnie nadszedł Styczeń...?

Korzystając z możliwości bezkarnego lenistwa, wzięłam sprawy krzyżykowe w swoje ręce. Na początek poszedł STYCZEŃ, czyli pierwszy hafcik z SAL "Lizzie Kate". Ponieważ praca idzie mi bardzo sprawnie i sądzę, że przed końcem grudnia powstanie jeszcze kilka hafcikowych miesięcy. Albo inne małe motywy...


Mój pierwszy kalendarzowy hafcik z SAL "Lizzie Kate"

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Motańce łodygowe przyozdobione

Jakiś czas temu przytachałam z lasu stos gałęzi, głównie brzozowych, i namotałam wianuszki. Długo leżały czekając na moją "chwilę nudy", aż wreszcie dostąpiły "niebywałego dotknięcia moich zdolnych dłoni":) A poważnie, to musiałam coś z nimi zrobić, ponieważ powierzchnia mojego mieszkania jest, niestety, ograniczona, a sterczące z nich patyki zaczęły mi przeszkadzać. To jest moja wizja wieńców bożonarodzeniowych. Miało być czerwono i złoto, i tak właśnie jest. Są bombki, kokardki, szyszki, ciasteczka. Nawet gwiazda betlejemska znalazła swoje miejsce. I czego chcieć więcej? Może tylko tego, że wianki nie pachną lasem, choinką, pierniczkami, pomarańczą i innymi zapachami nieodłącznie kojarzącymi się ze świętami... 
To moje pierwsze twory na wiankach, wiec proszę o wyrozumiałość :)

Wyplecione wianuszki jeszcze bez przybrania.

 Wianuszki przyozdobione.

A'la "Ciasteczkowy potwór". 

A jakże by wyglądały Święta bez uroczej Gwiazdy Betlejemskiej???

Do wianku po prawej przykleiłam kwiaty z liści, które robiłam jesienią. Efekt wyszedł całkiem ciekawy :)

niedziela, 16 grudnia 2012

Drugie życie papieru

Wielkimi krokami zbliża się, ach jakże ogromną radością przepełniający serce, czas Gorączki Przedbożonarodzeniowej. U mnie objawia się to przeważnie brakiem czasu na wszelkie czynności związane ze szzztuką. Dlatego już teraz wykończyłam moje ozdoby (na)choinkowe, (na)stolikowe i (na)ścienne. Od czasu do czasu wyciągałam z mojego "kątka rzeczy porzuconych" kawałek papierowej rurki a'la wiklina :) i motałam z niej jakieś "cosie". Niestety, tylko niektóre twory nadawały się do dalszej obróbki. Najgorsza porażka to choinki-po prostu załamka, chyba spalę je w ognisku, żebym nie doznała szoku i zgorszenia jeśli kiedyś wygrzebię je z mojego "kątka". Podziwiam ludzi, którzy potrafią to jakoś ogarnąć!!! Najprostsze, i co za tym idzie, najprzyjemniejsze do robienia, są gwiazdki. Równie przyjemne i szybkie jest przyozdabianie ich. I można wtedy popuścić wodze fantazji :)
Te twory mają stelaż z drutu. Najwygodniej jest ukręcić rurkę i wepchać do środka drut. Ja użyłam drutu zakupionego w sklepie budowlanym-jest dość cienki i miękki na tyle, że wyginam go w ręku. Potem już pustą rurką owijam stelażyk. Pryskam złotą farbą w sprayu. Wymyślam co nalepić i gotowe :)


Wszystkie rodzaje namotanych papierowo-wiklinowych "cosi".

Twory z przyozdobieniem. Każda ozdoba jest inne.

Gwiazdki podczas zwiedzania kiermaszu, przyłapane na brataniu się z innymi indywiduami :)

wtorek, 11 grudnia 2012

Świeczki nieświeczliwe

Odzyskałam ładowarkę do aparaciku, co widać z ilości wklejonych postów w dniu dzisiejszym. A że pod koniec roku najczęściej robi się porządki, wkleję parę znalezionych zdjęć na temat ozdób z makaronu. Najprostsze do zrobienia z makaronów są świeczki i aniołki. A najlepszy przyjaciel każdego Aniołka to oczywiście makaronik w kształcie gwiazdki lub choinki, dostępny w czasie Świąt w marketach. Proste, ale bardzo efektowne rozwiązanie. Makaronowe choinki to już wyższa szkoła jazdy. Te mają podstawę ze zrolowanego kartonu (można też użyć podstawy styropianowej, ale takie rozwiązanie jest droższe i... cóż... nie wszędzie można dostać styropian o pożądanym kształcie). Klejone na klej na gorąco, dlatego pokryte są cieniutką "pajęczynką". Można użyć kleju typu wikol, ale on dłużej schnie.

Świeczki makaronowe wydobyte z makaronowego "śmietnika".

Anioły jeszcze nie pomalowane. Główki z orzechów laskowych, włoski z kaszy.

 Makaronowe choinki, jeszcze nie przyozdobione.

Zakulkowałam się

Boże Narodzenie zbliża się wielkimi krokami. Na ulicach drzewa migocą lampkami, wystawy kuszą pięknie opakowanymi prezentami. Jedni myślą, że to Absolutnie Najwspanialszy Czas w Roku, inni: Komercja, Kicz (i inne słowa na K i pozostałe litery alfabetu) wrrrrr... Ja, niesiona na fali przedświątecznej gorączki, nakręcana przez znajomych i rodzinę pytaniami typu: "masz już prezenty pod choinkę", niestety, również popadłam w szaleńczą produkcję prezencików. Na szczęście zabrakło mi już kulek, a sklep jest przecież taaaak daleko, aż za rogiem, więc koniec z tym obłędem!!! Ponieważ osób do obdarowywania mam sporo, a co roku ich jakby nieco przybywa, więc u mnie robienie bombek zaczyna przypominać produkcję masową. Jakoś nie mam dylematów, czy robić bombki tradycyjnie w kolorach czerwieni i złota czy może jednak na biało i srebrno. Najczęściej robię w kolorach, które w dany dzień mi odpowiadają. Lub jakie lubi konkretna osoba, która daną bombkę dostanie :) Więc Święta w tym roku będą nade wszystko kolorowe :)
No i wreszcie sfotografowałam moje karczochowe Mikołajki :)

Część mojej "produkcji" karczochowej. Ufff... na szczęść dopiero za rok powtórka kulkomani!!!

Bombki z dwoma "czubkami". Dobre jako ozdoba wolnostojąca.

Moje ulubione bombki "obrazkowe".

Mikołaje z oczami. Na czapki użyłam coś, co się chyba zwie "drucik kreatywny". Dla mnie to "wyciorek do fajki".

Mam "Pannę na wydaniu"

Grzebiąc w moich "przydasiach" znalazłam i przyprowadziłam ze sobą moją "Pannę na wydaniu". W zeszłym roku Kolega nią był zainteresowany. Nawet chciał w zamian dać okup. Ale tak jakoś się rozeszło wszystko. Najpierw ja zapomniałam ją zawieść do Niego, potem On nie pytał. A teraz chyba On już o niej nie pamięta i pewno mu nie spieszno do "nabycia" mojej Panny. I co ja mam tu z nią zrobić? Jeżeli kolega się nie odezwie, dołączę ją do stadka pozostałych urwisów, i pojedzie Stolicę zwiedzać. Chyba że Kolega się zgłosi po Zgubę. "Kolego, kolega jeszcze chcę tą Pannę? Bo tylko patrzeć, jak znajdzie sobie inną rodzinę chętną do adopcji..."
W stadku są jeszcze mikołajkowe bliźnięta i braciszkowie zmarzluchy. Wszystko na malowanych, zwykłych żarówkach. Podobno te właśnie żarówki zostały już wycofane z produkcji, więc może to ostatnie bulwiaste ozdoby jakie zrobiłam...?

10 stycznia zgłosiłam moich Pupili na konkurs:
http://klub-tworczych-mam.blogspot.com/2013/01/temat-na-styczenbawanek.html?showComment=1357852330277#c995232914052252287


 Na "żywo" Panna wygląda tak normalnie, tzn. dużo lepiej, a nie jak stary, zwichrowany nietoperz... :(

 Mikołajki i Zmarzluchy są PRELUDIUM DO ŚWIĄT!!!

A to jest Zdjęcie Rodzinne moich skarbów. Tzn. od dziś One już nie są takie zupełnie moje, buuuu... (zdjęcie nie ja cyknęłam, ale myślę, że właścicielka nie ma nic przeciwko :)))

niedziela, 2 grudnia 2012

Przyszpilić go!!

Pierwszy dzień grudnia, jak przystało na miesiąc omalże zimowy, przybył w śnieżnej szacie. Co prawda do rana drogi były już suche, ale wszak liczy się wejście!! Z grudniem związana jest choinka, z choinką bombki  z bombkami... dla mnie pełne ręce roboty. Bo to zrób bombeczkę dla jednego, karczoszka dla drugiego. A to może i mikołajek wyjdzie? I tak siedzę wieczorami kłując biedne, niewinne styropianki. Już nawet dokupiłam kuleczek, bo mi zapasik zeszłoroczny "wyszedł". Ale dopóki tasiemek wystarczy produkcja nie ustanie. Kiedy zacznę je robić w dzień i w nocy, na jawie i we śnie, wtedy dopiero znajdę sobie inne zajęcie.  Ale warto czasem pokłuć sobie ręce, żeby zobaczyć radość w oczach osoby obdarowanej takim prezencikiem :)
Korzystając z aparaciku pożyczonego, wkleję parę fotek. Tak myślę, że kiedy zaczyna się zabawę z jakąś nową techniką, to samemu trudno wymyślić nowe wzorki. Czasami chcę uzyskać jakiś konkretny efekt i wtedy parę razy wyciągam szpilki i zmieniam układ kolorów. A czas ucieka. Więc może ktoś skorzysta z moich gotowców :)

Na pierwszy ogień idą maluchy. Te trzy podobne są zrobione na specjalne życzenie, do kompletu. Na styropiankach 6 mm.

 Karczochy "obrazkowe". Wstążka w choinki byłaby fajna, ale nie posiadam... Na kulach 8 mm.

Dwie z tyłu to układy spiralne, a ta z przodu to, niestety, przykład jak po zakończeniu pracy "świetna" koncepcja może okazać się niezupełnie trafiona. Kule 8 mm.